Do pojedynku w ringu jako pierwsza staje Shoogi, koreańska fanka jedzenia dużej ilości wszystkiego, o czym przekonacie się potem. W drugim narożniku ringu znajdziecie Agnieszkę Grzelak, która do tej pory jedzenie subtelnie testowała – mukbang więc nie jest jej... chlebem powszednim.
Specyfika tych filmów jest różna – nie ma więc sensu porównywać ich pod absolutnie każdym względem. Co zatem wezmę pod uwagę?
-
ilość i rodzaj jedzenia,
-
kontakt z publicznością,
-
otoczenie,
-
zgodność z innymi wyznacznikami mukbangu, czyli ułożenie potraw od strony widza, wydawanie odgłosów towarzyszących jedzeniu, sposób jedzenia, mimika.
Shoogi
Ilość i rodzaj jedzenia. Shoogi w tym filmie je dwie porcje Tteok-bokki, czyli smażonych ciasteczek ryżowych maczanych w sosie. Do tego miska ryżu z tuńczykiem i majonezem, 5 paluszków serowych i 5 głęboko smażonych paluszków rybnych. Do popicia jedna (!) szklanka napoju aloesowego. I teraz myślisz sobie: „Jakim cudem to chucherko zje porcje przeznaczone dla 2 polskich chłopów?” Podejrzewam, że ten cud ma na imię pieniądze. Poza tym metabolizm tej ważącej 43 kilogramy dziewczyny (tak, tak...) musi działać w zastraszająco szybkim tempie.
Źródło: YouTube Mukbang Shoogi https://www.youtube.com/watch?v=LF9N0Wxc7V4&t
Kontakt z publicznością. Nie wiem, czy to kwestia tego, że jedzenie jest nadzwyczaj pikantne, czy Shoogi po prostu jest kulturalna, ale nasza bohaterka zbytnio nie rozpoczyna ani nie ciągnie rozmowy. Mówi jedynie o smaku poszczególnych potraw, namawia do oglądania innych filmów albo dziękuje za wpłacone sumy. Mnie to pasuje, bo nie lubię, gdy ktoś mówi z pełnymi ustami. Też tak macie?
Otoczenie. Klimat jak w romantycznej restauracji (tylko która z nas tyle je na randce?!) sprzyja jedzeniu. Zastawa w kwiatuszki i fotel do biurka zdradzają jednak, że mamy do czynienia z posiłkiem w domu.
Inne. Muszę przyznać, że Shoogi to profesjonalistka w swoim „fachu”. Jedzenie jest doskonale zaprezentowane za pomocą odpowiedniego ustawienia kamery. Z tego względu widzowie mogą mu się dokładnie przyjrzeć i odnieść wrażenie, że siedzą przy jednym stole z vlogerką. Istotą mukbangu jest wydawanie odgłosów przeżuwania, gryzienia, połykania itp. Ma to w pewien sposób zatrzymać widza. Shoogi robi to wyraźnie i głośno (w czym pomaga jej mikrofon), operując mimiką i jamą ustną. Jestem pod wrażeniem jej sposobu jedzenia – potrafi zjeść naraz 5 ciasteczek ryżowych, a ledwo je kończąc, zmieścić łyżkę pełną ryżu z tuńczykiem (pamiętajmy, że wszystko jest bardzo ostre)! Odkąd jednak odkryłam sushi, nie dziwi mnie, że Azjaci biorą duże kęsy i długo je przeżuwają...
Agnieszka Grzelak
Ilość i rodzaj jedzenia. W porównaniu do jej poprzedniczki, mukbang Agnieszki jest bardzo ubogi: stanowi go jedna porcja smażonego makaronu sojowego z kurczakiem zakupionego u tzw. „Chińczyka”. Aga nie ukrywa jednak swojego pozytywnego zaskoczenia dużą (jak dla niej) porcją tego dania. Cóż, myślę, że dla Shoogi to byłoby za mało nawet na przystawkę. A w mukbangu zasada jest prosta: im więcej, tym lepiej.
Źródło: YouTube Agnieszka Grzelak https://www.youtube.com/watch?v=QcKO5uDM3XY
Kontakt z publicznością. W tym przypadku również można zaobserwować brak zbieżności z azjatycką vlogerką. Agnieszka dużo mówi – to był zresztą cel jej mukbangu wspomniany w tytule filmu. Opowiada o swojej nadchodzącej podróży do Nowej Zelandii, o kocie, o tym, jak bardzo jest głodna i że właśnie się ubrudziła. Mówienie z pełną buzią w jej przypadku nawet mnie nie odstrasza, co więcej – podoba mi się jej naturalność i swoboda. Pewnie dlatego, że sama często żartuję z tego, że zawsze muszę się pobrudzić podczas posiłku (takie życie).
Otoczenie. W końcu punkt styczny dla obu dziewczyn! Ciepłe pielesza własnego domu to idealne miejsce na zjedzenie posiłku z tysiącami widzów. W tle widać kanapę, urocze poduszki i niebieskiego, bliżej nieokreślonego stworka-maskotkę (lama in my living room)?
Inne. Agnieszka zaznacza, że w mukbangu bardzo ważne jest, by położyć danie wysoko i na wprost widza, by ten odniósł wrażenie, że ma je zaraz przed sobą. Niestety to tyle z prawidłowego ustawienia kamery i jedzenia podczas tego „rytuału”. Shoggi umiejscowiła kamerę w taki sposób, że widać cały stół, u Agnieszki natomiast z ledwością obejmuje kawałek pudełka. Wyostrzenie jest skupione na niej, więc makaron pozostaje niewyraźny. Dobrze, że dzięki swojej naturalności Polka nie boi się przeżuwać na głos czy pokazywać zadowolenia z jedzenia („Ummm, ale to jest dobre”). Porcje na pałeczkach są małe, bezpieczne, typowo „polskie”. Przynajmniej jest w miarę estetycznie.
Wynik: pojedynek wygrywa Shoogi, bo po prostu wie lepiej, jak to się robi. Agnieszka nakręciła luźny mukbang w stylu polskim - czekamy teraz na coś bardziej profesjonalnego!
Autor: Sandra Lepsza