Imię i nazwisko: Miquela Sousa, zawód: wirtualny influencer. Czyli jak cyfryzacja wypiera rzeczywistość
Więcej niż manekin
Tak, dobrze słyszycie. Choć wygląda jak postać z Simsów, zasięg i wpływ jakim operuje wychodzi poza gry komputerowe. Miquela Sousa jest wytworem graficznym, tzw. wirtualnym avatarem, który posiada swoje konta w mediach społecznościowych. Reklamuje największe modowe marki (m.in. Pradę, Supreme, Chanel), pisze piosenki ("Not Mine”, „You Should Be Alone” czy „On My Own” to tylko niektóre z jej hitów), a także udziela wywiadów. To, że nie ma ciała, nie przeszkadza jej w kontaktach z obserwującymi – a ma już ich ponad 860 tysięcy! Chętnie odpisuje im na komentarze i nawiązuje rozmowy. Brzmi jak idealny influencer, prawda?
Źródło: Instagram lilmiquela
Źródło: YouTube Miquela
Żart, spisek, a może to wszystko na poważnie?
Nie wiadomo, kto stoi za stworzeniem Miqueli oraz jej wszelakiej aktywności w mediach. Nie wiadomo, w jakim konkretnie celu została stworzona. Czy miała być tylko eksperymentem (wszak to pierwszy wirtualny influencer w historii)? A może to dokładnie przemyślany krok w stronę cyfryzacji influencer marketingu? W tej historii jest za dużo pytań, a za mało odpowiedzi. Jednak życie Miqueli wciąż się toczy i to całkiem nieźle – jej potencjał doceniają marki modowe, które z jej pomocą reklamują swoje flagowe i najnowsze produkty, a liczba obserwujących (nieważne, czy prawdziwych fanów czy prześmiewczych krytyków) rośnie z dnia na dzień. Szczerze mówiąc, sami nie wiemy, co o tym myśleć. Z jednej strony wydaje się to wygodnym rozwiązaniem – marki same mogą tworzyć swoich influencerów. Z drugiej strony to jest po prostu nieco przerażające...
Źródło: Instagram lilmiquela
Źródło: Instagram lilmiquela
Co z prawdziwymi influencerami?
Jak już wspomnieliśmy, stworzenie influencerów we własnym dziale graficznym pomogłoby zaoszczędzić marce wiele pieniędzy. Ponadto, automatyzacja zastępująca czynnik ludzki wchodzi na coraz wyższy poziom, więc warto ją wykorzystać w swoich działaniach. Czy to oznacza, że influencerzy modowi, będą musieli szukać nowego zajęcia? Odpowiadamy: nie! Według elle.pl wiele zawodów zniknie na skutek automatyzacji usług, ale influencer nie będzie jednym z nich. Nie da się zastąpić prawdziwego człowieka wirtualnym wytworem w 100%. Miquela nigdy nie zorganizuje zlotu fanów, na którym poda im rękę albo ich przytuli. Nigdy też nie pojawi się na ważnych eventach w branży. Dlatego influencerzy mogą spać spokojnie, a my apelujemy o zachowanie dystansu do całej tej historii.
Źródło zdjecia głównego: Instagram lilmiquela
Autor: Ewelina Wolszczak