Współpracuje z największymi markami w Polsce. Większość dużych kampanii na blogach parentingowych odbywa się z jej udziałem. Mało tego, Malwina reprezentuje polską blogosferę w projektach międzynarodowych. Ze swoją działalnością wychodzi już poza ramy bloga czy swoich social mediów. Często występuje się w telewizjach śniadaniowych. Jej wypowiedzi pojawiają się również w radiu i prasie drukowanej. W 2015 roku jej blog Bakusiowo był według zestawienia Press Service najczęściej pojawiającym się blogiem parentingowym w mediach tradycyjnych. W 2014 zdobyła największą liczbę głosów czytelników podczas konkursu Blog Roku w kategorii „Parenting”. Wybierzcie się z nami na kawę z Malwina, aby dowiedzieć się o jej etatowym blogowaniu, Vine i blogowych eventach.
P: Ostatnio trafiłam na taką anegdotę: „Wśród młodych mam przeprowadzono ankietę. Zapytano co robią w wolnym czasie. 8 na 10 nie zrozumiało pytania, a dwie zasnęły w trakcie odpowiedzi.” Jak znaleźć czas na prowadzenie bloga? Twoje rady?
M: Jeśli rozmawiamy o prowadzeniu bloga jako biznesie rada będzie prosta. Zachowujemy się tak, jakbyśmy łączyły opiekę nad dzieckiem z pracą zawodową. Etat 8 godzin dziennie wymaga ustalenia opieki nad dzieckiem w tym czasie. Po pracy jak każdy Polak powinnyśmy mieć czas dla rodziny. Tylko taki system się sprawdza. Tylko taki system będzie zdrowy i dla nas i dla… bloga :) No chyba, że chcemy prowadzić go dla hecy, jako hobby, na pamiątkę. Tu nie podpowiem, bo nigdy z takiego założenia nie wychodziłam. Ja na blogu pracuję. Co prawda jest to najprzyjemniejsza, najbardziej elastyczna, najbardziej twórcza i rozwijająca praca świata, ale praca jest pracą. Niezależnie od tego ile daje nam radości.
Prowadziłam blog opiekując się dzieckiem, ale nie chcę nawet wspominać tego czasu. Byłam wycieńczona, niedospana, przepracowana i … nie. Tego nie da się prowadzić na taką skalę, na jaką ja to robię.
Źródło: http://www.bakusiowo.pl/
P: Rok, dwa latka, pięć lat – dziecko rośnie jak na drożdżach. Co zrobić, aby pozostać w blogosferze parentingowej? (oprócz urodzenia kolejnego:))
M: Myślę, że nie ma co się tak kurczowo trzymać tego parentingu. Nazwa się osłuchuje, opatruje. Twoja społeczność starzeje się z Tobą. Wydaje mi się, że to wszystko przejdzie bardzo płynnie na inne tematy. A przecież lifestyle jest nieograniczony. Gorzej mogą mieć osoby, których blog bezpośrednio traktuje o modzie dziecięcej, o karmieniu piersią albo o wychowywaniu dziecka… chociaż… czy nie można wypowiadać się o wychowaniu dziecka kiedy już ma się swoje dorosłe?
P: Zdradź nam kulisy dobrego zdjęcia z udziałem malucha. Gdzie się podziały rozrzucone zabawki i zapłakane oczy po zakładaniu nowych ubranek?
M: Ja mam o tyle dobrze, że moje dziecko nie płacze przy zakładaniu ubranek, a dodatkowo na zdjęciach występuje w tym, w czym chodzi na co dzień, więc do zdjęć specjalnie się nie przebieramy. No chyba, że gość wysmaruje mi się jagodzianką albo zaleje wodą z węża ogrodowego. Ale wtedy przebieramy się niezależnie od tego, czy robię zdjęcia czy nie. Po prostu nie przepadam za widokiem umorusanego Matiego. Wolę takiego względnie czystego, co nie oznacza, że nie pozwalam mu się brudzić. Pozwalam. Po skończonej zabawie po prostu zmieniamy ciuchy :) A jeśli chodzi o rozrzucone zabawki… no kuuuurczę, a kto robi zdjęcia do pamiątkowego albumu w pokoju wyglądającym jak po przejściu huraganu albo tak jak wspominałaś, w brudnych ciuchach i łzami w oczach? Nie wyobrażam sobie tego. Sesja na podwórku, w błotku, w lesie, podczas jedzenia spaghetti… To jest życie, które też fotografuję i wtedy im brudniej tym lepiej. Ale zdjęcia pokoiku dziecięcego wolę zrobić we względnym porządku. Są bardziej estetyczne.
Nie mam jakiegoś super patentu na robienie zdjęć. Na pewno nie ustawiam dziecka i nie każę mu udawać emocji. Tak się nie da. Ja występuję podczas sesji albo jako obserwator poczynań mojego dziecka albo jako jej uczestnik (wtedy fotografuje mój mąż). Biorąc udział w sesji razem z Matim jestem w stanie nakłonić go do większej ilości aktywności niż krzycząc do niego zza aparatu. Oprócz kilku finalnych ujęć kiedy Mati sam prosi o zdjęcie bo uwielbia się oglądać na wyświetlaczu aparatu, cała sesja odbywa się z jego nieświadomym udziałem. Myślę, że to jest klucz do naturalności.
P: „Czy używałaś mojej maszynki”? Utkwił mi w pamięci ten komiczny film z Twojego Vine’a. Jakich rad mogłabyś udzielić blogerom planującym korzystanie z tego kanału?
M: Znów naturalność. I wyluzowanie. Obserwowanie tego co nas śmieszy w życiu codziennym i przenoszenie tego do 6 sekund. Bułka z masłem :) Można też pójść w DIY jak Kasia Ogórek (ale ciężko będzie ją dogonić, jest niekwestionowaną królową Vine i to się nie zmieni - mam tego pewność). Myślę, że warto utrzymać kanał w spójnym klimacie. Jeśli ma być śmiesznie to trzymajmy się tego. Nie wrzucajmy sposobu na szybkie wydrylowanie wiśni pomiędzy śmieszny dialog małżeński a DIY - jak zrobić ramkę na zdjęcia z muszelek.
Źródło: http://www.bakusiowo.pl/
P: Jak wytłumaczyć dorastającemu dziecku, że jest rozpoznawalne, a w Internecie znajdzie historię swojego dzieciństwa?
M: Historii dzieciństwa Matiego nie ma w Internecie. Tzn. są opowieści o tym co dzieje się u nas aktualnie, ale dotyczą raczej wielkiej przeprowadzki z dużego miasta na wieś albo naszych podróży. I tyle. Bakusiowo nie jest blogiem o moim dziecku. To blog o mnie. O macierzyństwie widzianym moimi oczami. O tym co mi macierzyństwo daje a co zabiera. O mojej przemianie dzięki macierzyństwu i splotowi innych wydarzeń. Mati jest tylko „ozdobą” tego co wychodzi z mojej głowy. Dlatego nie boję się tego „wyjścia z parentingu”. Bo ja w nim tak na dobrą sprawę nie do końca jestem. Owszem, większość czytelniczek bloga to matki. Posiadanie dzieci bardzo nas do siebie zbliża. Ale nie rozmawiamy o żadnych intymnych kwestiach dotyczących naszych dzieci. Nie piszę tego sama i nie wyciągam też takich informacji od innych mam. Zazwyczaj po prostu żartujemy sobie z naszego życia, które dzięki naszym dzieciom nabrało nowych barw. Mogłabym poruszyć kilka kwestii, które byłyby klikalne. Opowiedzieć ze szczegółami o moim porodzie, przedstawić proces leczenia jakiejś przypadłości mojego dziecka, zwierzyć się z tego, że uderzyłam dziecko (nie zrobiłam tego, ale przykład takiego wpisu widziałam na własne oczy). To by się świetnie klikało. Ale najzwyczajniej w świecie… nie chcę ośmieszać mojego dziecka. Kilkadziesiąt tysięcy dodatkowych odsłon bloga nie jest tego warte. Właśnie ze względu na moją rodzinę.
Źródło: http://www.bakusiowo.pl/
P: W Polsce organizuje się coraz więcej eventów dla blogerów. W jaki sposób wspierają się i inspirują się blogerki parentingowe.
M: Trudne pytanie. To znaczy dla mnie trudne bo nie jestem na bieżąco z tym co się dzieje. Wydarzeń organizowanych przez i dla blogujących mam jest bardzo dużo. Na początku swojej kariery byłam nawet na jednym, gdzie poznałam kilka fajnych dziewczyn, z którymi mam kontakt do tej pory. Niestety wraz z rozwojem bloga, na takie spotkania było coraz mniej czasu. Teraz z blogerkami widuję się tylko na eventach marek, z którymi współpracujemy. No i nie mogę nie wspomnieć o SeeBloggers, na które z całego serca zapraszam wszystkich blogerów - nie tylko parentingowych. Największe wydarzenie tego typu w Polsce. SeeBloggers osiągnęło już rozmiary festiwalu. W tym roku weźmie w nim udział 1000 osób (wszystkich digital influencerów nie tylko blogujących). W zeszłym roku miałam okazję wygłosić na tym wydarzeniu prelekcję, w tym zajęłam się przygotowaniem całej strefy Parenting. Będzie się działo!
Rozmawiała Patrycja Górecka