Znajdź nas!
Wywiady - aleja sław

Cała prawda o youtuberach - odpowiada Jack Gadovsky

2016-09-05

Jack Gadovsky
Odwiedził większość znanych polskich vlogerów, a jego kanał na YouTube subskrybuje ponad 370 tysięcy osób. Autor „Wjazdu na chatę” od wielu lat prowadzi też własną firmę marketingową. Jacek Gadzinowski, znany w sieci jako Jack Gadovsky opowiada nam o tym, jacy youtuberzy są naprawdę i prognozuje jak będzie rozwijać się współpraca influencerów z markami.

P: Koncepcja Wjazdu na chatę” pojawiła się na jednym z Twoich spotkań z Cyber Marianem, jak to dokładnie było?

J: Przed „Wjazdem na chatę” od ponad roku robiłem filmy podróżnicze i sportowe za pomocą GoPro. Myślałem jak stworzyć coś, co będzie ich kontynuacją, a przy tym będzie dotyczyło twórców YouTube’a. W czasie rozmów z Cyber Marianem doszliśmy do wniosku, że warto spróbować zrealizować ten pomysł w sposób, którego forma jest dzisiaj znana. Cyber Marian i jego brat pomagali mi w rozruchu kanału, a pierwsze osoby, z którymi nagrywałem, poznawałem na eventach lub znałem z branży.

P: Gdybyś miał nakręcić wjazd na Twoją chatę, co znalazłoby się w odcinku?

J: Przede wszystkim spółdzielnia mieszkaniowa musi dokończyć remont, bo wszystkie rury w pionie są wygrzebane, a dookoła porozrzucane są materiały budowlane, co w efekcie nie wygląda zbyt estetycznie (śmiech). Mówiąc poważnie, na pewno pokazałbym dużo sprzętu sportowego i pamiątek związanych z podróżami. Z natury jestem minimalistą, nie mam wielu mebli, całość mieszkania utrzymana jest w kolorystyce pastelowej, zaś w dużym pokoju namalowany jest mural związany ze sportami „deskowymi”.

P: Który z dotychczasowych odcinków najbardziej Cię zaskoczył?

J: Wszystkie wizyty są na swój sposób zaskakujące, bo poznajesz człowieka, a dom jest jego odzwierciedleniem. We „Wjeździe na chatę” nie chodzi tylko o to by pokazać łazienkę czy kuchnię, bo choć są osoby, które skupiają się na tym żeby powiedzieć jak najwięcej o swoim mieszkaniu, to większość koncentruje się na swoich zainteresowaniach. Najbardziej zaskakujące są kwestie, które wychodzą podczas prywatnych rozmów i zostają między nami.

P: Jaki jest Twój sposób na bycie dobrym gospodarzem programu i gościem swojego rozmówcy?

J: Przede wszystkim przed nagraniem rozmawiamy. Perspektywa zmienia się wtedy o 180 stopni. Dla mnie podstawą jest zachowanie pewnego nastroju intymności i pozwolenie, by głównie to mój gość mówił. Ja ewentualnie mogę podpowiadać, że pewne kwestie wzbudziły moje zainteresowanie, ale staram się nie przekraczać granic. To mój rozmówca ma być wiodącą postacią odcinka.

P: Wydaje się, że u Ciebie wszystko odbywa się spontanicznie.

J: Zawsze mam plan i wiem co chcę zrobić w danym odcinku, ale tak jak wspomniałem jest to poprzedzone rozmową z gospodarzem, aby rozluźnić atmosferę. Tylko raz zdarzyła mi się sytuacją, że wszedłem do mieszkania i od razu nagrywałem. Widzowie często zastanawiają się czy wpadam do moich gości na 10 minut, nie uwzględniając, że to tylko formuła kanału. W rzeczywistości jest inaczej. Na zmniejszenie dystansu wpływa też fakt, że odcinki nagrywam bez udziału ekipy współpracowników i nie przypominają one dużych produkcji telewizyjnych.

P: Wjeżdżasz na chatę przede wszystkim influencerom - zaobserwowałeś jakąś wspólną cechę, która pozwoliła im zaistnieć w Internecie? A może jakieś wady?

J: Wady i zalety są zawsze, wszystko zależy od tego czy ludzie są głupi czy mądrzy i to niezależnie od tego czy prowadzi się kanał na YouTubie. Na pewno wspólną cechą jest otwartość i brak obaw. Ujawnianie swojego wizerunku wiąże się z tym, że narażamy się na obstrzał widzów i opinii publicznej. Większość youtuberów nie ma z tym problemu. Druga rzecz to nawiązywanie różnego rodzaju współpracy. Mam wrażenie, że youtuberzy nie odgradzają się i chętnie zapatrują się na wspólne działania, oparte oczywiście o dobry pomysł.

Fot. Patrycja Górecka

P: A co z negatywnymi stronami? Z zewnątrz może się wydawać, że ego niektórych youtuberów jest wybujałe.

J: Ta kwestia pojawia się zawsze, gdy ktoś osiąga wyższą pozycję społeczną, a co za tym idzie wzrasta jego pewność siebie. Oczywiście, często można to odbierać za wybujałe ego, ale ciężko kogoś oceniać, jeśli nie poznało się go prywatnie. Z wieloma youtuberami miałem kontakt osobisty i jasne, pewne rzeczy mnie irytowały, ale przy bliższym poznaniu darzę tych ludzi szacunkiem. Wydaje mi się, że działalność youtuberów wkurza głównie blogerów, dla których utrata zainteresowania na rzecz osób publikujących na YouTubie jest dużą zmianą. Dodatkowo następuje to w bardzo szybkim tempie. Moje przesłanie dla hejterów jest jasne: weźcie się do roboty i zróbcie to samo.

P: W jednym z wywiadów przyrównałeś blogosferę do Detroit. Czy ta opinia jest uniwersalna i dotyczy też blogów podróżniczych czy modowych?

J: Nie, blogi modowe bardzo dobrze sobie poradziły, bo najlepiej z całej blogosfery przeszły na komunikację obrazkową. Blogerki wykorzystały do kontaktu z czytelnikami Instagrama czy Snapchata. Trend jest taki, że Internet zmierza ku komunikacji wizualnej. To nie jest zależne od youtuberów, a od zapotrzebowania odbiorców i reklamodawców. Podobnie wygląda kwestia blogów podróżniczych. One nie muszą mieć liczonego w milionach zasięgu, ale trafiają do wąskich grup. Bardzo dobrze radzą sobie także blogi o tematyce niszowej i wśród nich widzę przyszłość blogosfery. Można to przyrównać do rynku samochodowego: auta pożerające hektolitry benzyny odchodzą w niepamięć i podobnie jest z blogami – te o wszystkim i o niczym nie mają prawa przetrwać. Na dłuższą metę, podobnie jak w przypadku kanałów na YouTubie, tylko wyspecjalizowane vlogi mogą odnieść sukces. Porównanie do Detroit było uogólnieniem, z którego się nie wycofuję, ale jeśli blogerzy odpowiedzą na zapotrzebowanie konsumentów mogą przełamać niekorzystny trend. Przykłady szafiarek czy blog finansowy Szafrańskiego powinny być wskazówką dla innych blogerów. Najważniejsza jest umiejętność wyróżnienia się w tłumie. Czytelnik mając do wyboru kilkadziesiąt różnych blogów o tej samej tematyce z małym prawdopodobieństwem wybierze Twój, nie mówiąc już o zainteresowaniu reklamodawców…

P: Ty jesteś youtuberem, ale także zajmujesz się marketingiem. Jakie są Twoje prognozy wobec tzw. influencer marketingu?

J: Współpraca z osobami wpływu - influencerami istnieje nie od dzisiaj. Marketingowcy zawsze próbują szukać jakichś ładnych słów, a to content marketing, facebook marketing, social marketing, a teraz influencer marketing. Za chwilę będzie gówno marketing ;). Prawda jest taka, że jest jeden marketing, jedna sprzedaż i to co kiedyś wymyślono funkcjonuje do dzisiaj. Działa stara zasada endorsementu i pokazania się w otoczeniu osoby znanej. To wszystko zostało wymyślone sto lat temu w Stanach Zjednoczonych i to dalej trwa, tylko z wykorzystaniem nowych narzędzi, które charakteryzują się większym zasięgiem. Ja nie dorabiam do tego żadnej ideologii tylko sięgam do wzorców wypracowanych w latach 20. i 30. i myślę, że one są dostosowywane do naszych czasów. Dzisiejszy marketing jest po prostu bardziej spersonalizowany i skierowany do nisz.

P: Myślisz, że nadal będziemy obserwować wzrost chęci współpracy marek z blogerami, czy osiągnęliśmy już poziom maksymalny?

J: Co do blogów nie sądzę żeby nastąpił wzrost. Zainteresowanie przenosi się na video przede wszystkim ze względu na wydawców. Większość pieniędzy będzie docierała do dużych telewizji, które przerzucą video do sieci,  na platformy VOD, różnego rodzaju player'y itp. Podobnie sprawa wygląda z youtuberami. Obecnie ilość pieniędzy wydawanych na kanały YouTube i blogi zdecydowanie różni się od poziomu sprzed 2-3 lat. Dzisiaj jest to 20, 30, 40-krotność tego co było wówczas. Stąd rozumiem większe animozje wśród blogerów, bo pula pieniędzy do podziału w ich sektorze jest mniejsza od tej, która przeznaczana jest na video.

P: Dużo mówi się na o bolączkach na linii agencja youtuber/bloger. Ty jesteś po obu stronach. Jakie problemy obserwujesz, a z czego już agencje i youtuberzy się wyleczyli?

J: To kwestia zrozumienia biznesowego podejścia do drugiej strony interesu. Jest to podstawowa umiejętność negocjacji, stworzenia oferty, która jest czytelna, dotrzymywania słowa i policzalności tego co tak naprawdę się oferuje. W wielu przypadkach takie praktyki niestety nie funkcjonują. Jest to problem nie tylko blogerów, ale także agencji, które działają na bardzo konkurencyjnym rynku. Dla wielu osób po obu stronach barykady są to pierwsze interesy w życiu, więc nie ma się co dziwić, że wychodzi brak doświadczenia. Szybka edukacja podstaw biznesu w dalszym ciągu wydaje się być konieczna. Agencje sieciowe lub te o ugruntowanej pozycji pracują z klientami na wyższym poziomie i dokładnie tak samo jest w przypadku czołowych postaci blogosfery czy YouTube'a.

P: Na koniec mam pytanie trochę związane z Twoim życiem prywatnym. Kiedyś pracowałeś w korporacji, teraz prowadzisz kanał na YouTubie. Co przemawia za taką zmianą?

J: Przede wszystkim zależy to od wyborów człowieka. Nie jest tak, że praca w korporacji jest zła, a też nie każda osoba nadaje się do życia „etatowego”. Najbardziej problematyczna jest kwestia braku stałości zleceń. To sprawia, że jest się zależnym od wielu czynników, a nie jak w przypadku „standardowej” pracy od szefa i zadań, które wykonaliśmy i za które po każdym miesiącu otrzymujemy zapłatę. W takiej formie przede wszystkim nie należy się wychylać i robić to co do ciebie należy. Inaczej jest w przypadku pracy na „swoim”. Tutaj trzeba stawiać czoła olbrzymiej konkurencji i być w ciągłej gotowości aby nie przespać zapotrzebowania rynku. Fajne jest natomiast to, że to ty decydujesz co robisz, kiedy robisz i dlaczego. Niewątpliwą zaletą jest także balans życiowy, który w ten sposób możesz osiągnąć. Jesteś w stanie podzielić swoje życie według własnego uznania, to ile czasu poświęcasz pracy, ile rodzinie, a ile hobby. Wybierając tą formę pracy uczysz się zdecydowanie więcej i szybciej. Wiele osób w Polsce boi się zmian, bo praca za biurkiem, według sztywnych ram czasowych 8 godzin dziennie, 5 razy w tygodniu to w pewnym sensie strefa komfortu. Ta forma, którą ja wybrałem pozwala mi przede wszystkim zaoszczędzić czas, jaki mogę poświęcić na zadbanie o siebie, zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak by żyć w zgodzie ze samym sobą, nie ważne co mówią o nas. Na koniec każdego dnia najcenniejsze jest poczucie, że jest się w pełni niezależnym i jeszcze dobrze się na tym zarabia.  

Rozmawiała Patrycja Górecka.

Podobał Ci się ten artykuł?
Unikalne i ekskluzywne artykuły na Twój adres E-mail.
Wysyłamy tylko wartościowe informacje. Zapisz się do newslettera!
Administratorem danych osobowych jest WhitePress sp. z o.o. z siedzibą w Bielsku-Białej, ul. Legionów 26/28, Państwa dane osobowe przetwarzane są w celu marketingowym WhitePress sp. z o.o. oraz podmiotów zainteresowanych marketingiem własnych towarów lub usług. Cel marketingowy partnerów handlowych WhitePress sp. z o.o. obejmuje m.in. informacje handlową o konferencjach i szkoleniach związanych z treściami publikowanymi w zakładce Baza Wiedzy.

Podstawą prawną przetwarzania Państwa danych osobowych jest prawnie uzasadniony cel realizowany przez Administratora oraz jego partnerów (art. 6 ust. 1 lit. f RODO).

Użytkownikom przysługują następujące prawa: prawo żądania dostępu do swoich danych, prawo do ich sprostowania, prawo do usunięcia danych, prawo do ograniczenia przetwarzania oraz prawo do przenoszenia danych. Więcej informacji na temat przetwarzania Państwa danych osobowych, w tym przysługujących Państwu uprawnień, znajdziecie Państwo w naszej Polityce prywatności.
Czytaj całość
43-300 Bielsko-Biała | ul. Legionów 26/28 | NIP: 937-266-77-97  


tel.: 33 470 30 43