Michał Baniowski: Jesteś chyba jedyną kobietą w polskim Internecie, która pisze o traktorach. Dlaczego właśnieo nich?
Magdalena Urbaniak: To prawda, że nie ma w polskiej blogosferze drugiego bloga o ciągnikach rolniczych prowadzonych przez dziewczynę z miasta. Musisz przyznać, że to trochę zakręcone połącznie, może, dlatego nikt się nie pokusił o podobny blog? Mój za to powstał z czystej pasji do maszyn rolniczych. Pracując wcześniej dla jednego z producentów maszyn mocno wkręciłam się w środowisko traktorów. Nie miałam o nich wcześniej zbyt dużego pojęcia, ale przysłuchując się opowieściom rolników na temat ich maszyn, jeżdżąc nimi od czasu do czasu, po prostu coś mnie w nich zauroczyło. Zmieniając pracę postanowiłam, że stworzę coś, co pozwoli mi zostać w tej branży. Bardzo lubię pisać i bardzo lubię maszyny rolnicze. Czy to nie brzmi jak przepis na TRACTORmanię? Początki były jednak trudne. Zahartowały mnie i bardzo to sobie cenię. Dzisiaj coraz więcej osób kojarzy, czym jest TRACTORmania. Ten wywiad jest tego dowodem.
M.B: Co robisz, żeby zainteresować internautów tematem ciągników?
M.U: Po prostu piszę. Tylko i aż. Staram się, aby posty były interesujące, aby pojawiały się regularnie. Dodatkowo prowadzę stronę na Facebooku, konto na Instagramie i kanał na YouTube. Dzięki tym kanałom komunikacji udaje mi się dotrzeć do coraz większej liczby odbiorców. Przyciągam ich na bloga i zatrzymuję treściami, które na nim publikuję.
Fot. https://www.facebook.com/blog.TRACTORmania/
M.B: Co proponujesz tym, którzy o rolnictwie nie mają zielonego pojęcia?
M.U: Przede wszystkim chcę podkreślić dwa aspekty: trud i piękno pracy w rolnictwie. Trud, bo to ogromnie ciężka i nieprzewidywalna praca. Piękno, bo wszystko, co dzieje się na polu, w gospodarstwie ma swój urok i charakter. Wiem, że dla niektórych brzmi to, mówiąc delikatnie, nietuzinkowo. Dlatego staram się, aby artykuły, które kieruję do miastowych były łatwe do przyjęcia, fakty poukładane, wzbogacone ciekawostkami. Przemycam wiedzę dotyczącą pracy na wsi w taki sposób, aby brzmiało to zachęcająco, a lektura wciągała. Nie ma w polskiej sieci miejsca, w którym ktoś niezwiązany z rolnictwem podkreślałby jego wartości, tłumaczył, czym właściwie ono jest. To tym większe wyzwanie, że wiele osób widząc hasła dotyczące rolnictwa z góry zakłada, że nie będzie to coś interesującego. Blog powstał także dlatego, by taką postawę zmienić. Rolnictwo jest fascynujące!
M.B: Czy wśród odbiorców widzisz także kobiety? Jak trudny do zgłębienia jest dla nich temat rolnictwa?
M.U: Większość odbiorców TRACTORmanii to mężczyźni, jednak pań nie brakuje. To zarówno kobiety mieszkające na wsi jak i w mieście. Myślę, że dla rolniczek temat rolnictwa nie jest trudny do odkrywania. Znam kobiety, które są operatorami maszyn, prowadzą gospodarstwa, pracują
w sklepach z maszynami czy narzędziami. Wiedza o rolnictwie jest im bliska tak, jak mężczyznom. Jeśli chodzi o kobiety z miasta, one czytają mój blog chyba bardziej z ciekawości. To osoby, które albo znają mnie i chcą zobaczyć, o czym piszę, albo te, które usłyszały o TRACTORmanii i wydała im się na tyle ciekawa, aby sprawdzić, co to jest. Jestem pewna, że umiejętność przyswajania wiedzy o rolnictwie zależy od chęci i determinacji. Niekoniecznie od płci.
M.B: Twoje wpisy są lekkie, ale też mocno merytoryczne. Skąd czerpiesz wiedzę do tekstów?
M.U: Wpisy to efekt mojego przeczesywania prasy, Internetu oraz tego, czego dowiem się w trakcie imprez rolniczych i od samych rolników. Mam możliwość i przyjemność czerpania wiedzy od osób, którym podoba się to, co dzieje się na TRACTORmanii. Niektórzy rolnicy sami zaoferowali wsparcie merytoryczne, niektórych prosiłam sama. Bardzo doceniam fakt, że nikt do tej pory nie odmówił mi pomocy. Ponadto, dostaję regularnie informacje prasowe i śledzę portale rolnicze, z których dowiaduję się o nowinkach w branży. To wszystko mieszam z tym, co wiem do tej pory. Dzielę się też zupełnie subiektywnymi przemyśleniami. Wtedy już źródłem w stu procentach jest mój mózg.
M.B: Jaki jest odzew na Twoje teksty?
M.U: To zależy, które teksty. Jeśli piszę obiektywne teksty o maszynach, czytelnicy głównie komentują ich poszczególne funkcje, elementy lub ogólną sytuację. Ot, dyskusja dotycząca kondycji rynku. Tam, gdzie piszę o tym, jak rolnictwo jest ważne i wymagające, gdzie zawieram swój osobisty punkt widzenia, dostaję wiadomości od ludzi, którzy cieszą się, że w końcu ktoś mówi o wartości rolnictwa głośno. Są też osoby, które piszą o tym, że nie miały pojęcia jak wygląda życie na wsi i cieszą się, że mają, choć mały wgląd na to, co się tam dzieje. I że się im to podoba! Ogólnie, odbiór jest bardzo pozytywny. To zaskakujące i bardzo miłe.
M.B: Zauważasz zainteresowanie ze strony branży rolniczej? Odzywają się do Ciebie firmy z prośbą o reklamę albo organizatorzy eventów z prośbą o relację?
M.U: Bardzo cieszy mnie fakt, że konkretnych rozmów o współpracy jest coraz więcej. Nie tylko, dlatego, że postrzegam to, jako docenienie moich wysiłków w sieci i poza nią. Także, dlatego, że pokazuje to, iż firmy w branży rolnej dostrzegają potencjał we współpracy z ludźmi Internetu. To bardzo dobry znak. Branża się unowocześnia. Dotychczasowe współprace dają mi dużo satysfakcji. Właśnie wracam z największych zadaszonych targów rolniczych w Polsce. Wspólnie zorganizowaliśmy spotkanie. Mam nadzieję, że ta otwartość stanie się standardem w szerszej perspektywie. A co do mojej skromnej osoby, to naprawdę przyjemne uczucia, widzieć, że ludzie i firmy dostrzegają wartość mojej pracy.
M.B: Czujesz, że jesteś już wpływową blogerką?
M.U: To chyba duże słowo. Jestem blogerką, to mogę stwierdzić. Doceniam ogromnie bardzo aktywną społeczność, która chętnie udziela się w mediach społecznościowych wokół mojej marki. Zaskakują i radują mnie osoby, które wyrażają słowa uznania dla tego, co robię, tak jak te, które proszą o wspólne zdjęcie lub vlepkę z logo TRACTORmanii, żeby przykleić ją na swoim traktorze. Mam mnóstwo zdjęć maszyn z moim logo, to chyba mój największy sukces! Nie mi jednak oceniać czy to oznacza bycie wpływowym. Wiem, że przede mną dużo pracy.
M.B: Jak, wobec tego, oceniłabyś świadomość nowych mediów w środowisku rolników?
M.U: Wśród grupy wiekowej 14-35 świadomość mediów społecznościowych jest ogromna. Istnieje wiele popularnych profili i kanałów, w których rolnicy dzielą się zdjęciami, filmami, tym, co dzieje się u nich w gospodarstwie. Mieszkańcy wsi są w pełni świadomi potencjału nowych mediów i chętnie go wykorzystują. Budują zwarte społeczności. Ludziom z miasta wydaje się, że ich nie ma, bo o nich nie wiedzą. Znów, brak świadomości utrwala stereotypy. Uwierz mi, wieś się digitalizuje i robi to bardzo szybko.
M.B: Kto czyta Twojego bloga?
M.U: To osoby w wieku 24-35 lat. Na Facebooku wśród osób śledzących mój profil największą grupę stanowią osoby w wieku 18-24. To mieszkańcy wsi, ale nie brakuje czytelników z miasta. Głównie są to mężczyźni, ale dostaję coraz więcej wiadomości od kobiet, które albo chcą pochwalić się swoim własnym traktorem, albo po prostu chcą powiedzieć, że są i że czytają i wspierają. To ogromnie budujące.
M.B: Dlaczego zdecydowałaś się rozszerzyć działalność TRACTORMANII o kanał na YT?
M.U: Po części wynikało to z mojej chęci spróbowania sił za kamerą. Tak też łatwiej dotrzeć do większej liczby osób. Jak wiadomo, wideo to teraz najpopularniejszy sposób na przekazywanie treści. Drugi powód to naturalna odpowiedź na oczekiwania – otrzymywałam zapytania, kiedy w końcu pojawi się jakiś film. Pojawił się pierwszy, potem długo nic. Spanikowałam przed kamerą! Teraz filmów na kanale jest kilka. Wciąż mniej niż bym chciała i planuję to w najbliższym czasie zmienić. Kamera już mnie nie przeraża.
M.B: Kto odwiedza ten kanał? Czy są to te same osoby, które czytają bloga?
M.U: Każda platforma społecznościowa ma swoich fanów. Tak jest też w przypadku TRACTORmanii. Oczywiście, jest wiele osób, które śledzą zarówno bloga lub moje konto na Facebooku, które dają znać, że oglądają moje filmy. Rolnicy doskonale orientują się w social media i potrafią znaleźć w nich to, co ich interesuje. Każdy jednak ma swoje preferowane miejsce w sieci. Jedni wolą bloga, inni Facebooka, inni śledzą to, co się dzieje na moim kanale na YouTubie. Dla każdego proponuję nieco inny content. W tym obszarze idą zmiany, ale szczegółów jeszcze nie będę zdradzać.
M.B: Jesteś zadowolona z ruchu, jaki generują obecnie Twoje strony?
M.U: Dobre pytanie. Jestem zadowolona, że od okrągłego zera czytelników, fanów i dotarcia udało mi się zbudować kilkunastotysięczną społeczność. To wymagało ogromnego nakładu pracy i naturalnie napawa mnie niewysłowioną dumą. Nie zatrzymuję się jednak. Chcę docierać do coraz większej grupy odbiorców i wiem, że jest to jak najbardziej możliwe. Wystarczy „tylko” praca, praca i jeszcze raz determinacja.
M.B: Mam wrażenie, że TRACTORMANIA odnosi sukcesy, bo odkryłaś w blogosferze niszę. Jak znaleźć dla siebie miejsce w sieci?
M.U: Czasem słyszę gratulacje, że udało mi się znaleźć niszę. Nie do końca tak to działa. Nie znalazłam jej, bo jej nie szukałam. Wiem, że to brzmi niekonwencjonalnie, ale ja po prostu zakochałam się w traktorach. Niesamowicie kręci mnie to, jak są zbudowane, jakie mają moce, jak pracują, ile przy pomocy maszyn towarzyszących można z nimi zdziałać. Naturalnie połączyłam to z tym, że lubię pisać. I voila. Jest TRACTORmania. Tym, którzy szukają swojego miejsca w sieci mogę doradzić – róbcie to, co lubicie. Rozwijajcie się w tym i postarajcie się wyróżnić. Znajdźcie coś, co będzie tylko wasze, będzie miało swój charakterystyczny element. I pracujcie regularnie. Łatwo zniechęcić się trudnymi początkami. Moje ekstremalnie trudne początki trwały trzy miesiące. W tym czasie dotarłam do grupy około trzystu osób. Wkładając w to mnóstwo pracy! Myślę, że naprawdę trzeba kochać to, co się robi, żeby mieć wystarczająco dużo determinacji, aby nie zrazić się niepowodzeniami. One będą, są naturalną konsekwencją działania. Tak samo jak sukcesy.
M.B: Ile dałaś sobie czasu na rozkręcenie bloga i osiągnięcie satysfakcjonujących statystyk?
M.U: Może zabrzmi to naiwnie, ale nie miałam na początku żadnego biznesplanu. Chciałam pisać i bardzo odważnie myślałam, że ktoś będzie chciał to czytać. Przyznaję, że było w tym dużo improwizacji.
M.B: Jak zatem odnaleźć odwagę na wyjście do ludzi ze swoimi zainteresowaniami?
M.U: Znów powrócę do tego, że konieczne jest, po pierwsze, zamiłowanie do tego, co się robi oraz wiedza na ten temat. Nie trzeba być od razu ekspertem, choć na pewno dobrze by było nim być. Moje rozeznanie w maszynach było umiarkowane, kiedy starowałam, ale robiłam wszystko, aby z dnia na dzień było coraz lepiej. Wsparcie osób dookoła również nie jest bez znaczenia. Trzeba być przygotowanym na negatywne reakcje lub ich brak. Łatwo się mówi, prawda? Patrząc na to, jak wyglądała moja droga z blogiem przez ostatnie dwa lata, rekomenduję to w stu procetnach. Czasem po prostu trzeba mniej analizować potencjalne scenariusze i działać. Tak, myślę, że działanie to remedium na zamartwianie się typu „czy dam radę?” oraz „a co, jeśli mi się nie uda?”. Trzeba dziarsko iść przed siebie. Ja kompletnie nie przejmowałam się odmowami, ignorowaniem moich wiadomości. Czułam pod skórą, że to się w końcu zmieni. Może, więc, tak popularne teraz projektowanie dobrych wydarzeń w głowie, pomaga? Ale to już chyba pytanie, do kogo innego.
M.B: Skąd mieć pewność, że nasz blog czy kanał zainteresują odbiorców?
M.U: Gdyby była jedna wskazówka „jak mieć pewność”, podejrzewam, że jej autor nie musiałby się od dzisiaj martwić o emeryturę. Pokuszę się o stwierdzenie, że nigdy nie ma pewności, czy nasz blog, mówiąc kolokwialnie, chwyci. Można jednak zwiększać takie prawdopodobieństwo. Dostarczać ciekawy content wysokiej jakości. Robić to regularnie. Niech nasz blog daje poczucie, że ludzie przychodzą na naszą stronę i otrzymują jakąś wartość. Coraz ciężej jest się wyróżnić, ale jest to możliwe. Trzeba tylko trochę pomyśleć „outside the box”.
Rozmawiał: Michał Baniowski