Znajdź nas!
Wywiady - aleja sław

Tekstualna - blogerka, która zaczyna od nowa

2017-10-30

Mieszka w Gdańsku, razem z córką Iną. Bloga prowadzi od 2011 roku. Na początku była trochę lifestylowa, trochę parentingowa. Od półtora roku jest mocno sprofilowana – jej blog to historia o zaczynaniu od nowa. Z Moniką Pryśko rozmawiamy o łatwych początkach, trudniejszych powrotach, pierwszych współpracach komercyjnych oraz o tym, jak zacząć od nowa. Z blogiem i z całym życiem.

 

 

 

Justyna Michalkiewicz-Waloszek: Opowiedz mi, jak wyglądały początki twojego bloga. Było łatwo czy trudno?

Monika Pryśko: Było bardzo łatwo. Założyłam blog, bo chciałam coś robić. Jestem twórczą osobą, więc mogłam wyżywać się na nim kreatywnie. Zakładając go nie myślałam o tym, że chcę na nim zarabiać. W 2011 roku to nie było takie oczywiste jak dziś. Poza tym, większość moich dzisiejszych znajomych to blogerzy. Od początku bardzo podobały mi się te blogowe relacje. Nie zastanawiałam się długo, czy chcę pisać czy nie.

 

 

Od razu obrałaś kierunek, w którym będziesz podążać?

Ależ skąd. To był blog spontaniczny, chaotyczny, niezaplanowany (śmiech). Wrzucałam zdjęcia z Gdańska, fotorelacje ze spaceru z siostrą, moje przemyślenia z weekendu. Blog prowadziłam na platformie Blogger, natomiast tekstualna.pl była wówczas moim portfolio copywritera. W ten sposób chciałam dotrzeć do większego grona klientów.

Długo zastanawiałaś się nad nazwą?

Ani chwili. Nazwa przyszła do mnie bardzo szybko. Pomyślałam sobie, że jestem przekozakiem, że udało mi się coś tak fantastycznego wymyślić (śmiech). Kreatywne pomysły przychodzą do mnie dość szybko, a ja nie lubię zbyt długo się nam nimi zastanawiać. Brnę w pierwszy dobry pomysł.

Czy kiedykolwiek żałowałaś tej nazwy?

Nigdy. Utożsamiam się z Tekstualną. Na tę chwilę nie chciałabym pisać pod domeną z moim imieniem i nazwiskiem.

Wróćmy do początków. Bez żadnych obaw zdradziłaś czytelnikom swoją tożsamość?

Tak, od samego początku wrzucałam swoje zdjęcia.

 

 

Nie wstydziłaś się ani trochę, że pokazujesz siebie publicznie w internecie?

Nie, ale zawsze pokazywałam mały kawałek świata, którym chciałam się podzielić. Poza tym, wszystko było bardzo spójne ze mną. Podejrzewam, że gdybym chciała zostać blogerką modową to na miejscu twarzy wstawiałabym zdjęcie kotka. Bo blogerką modową to ja nie jestem mentalnie. Poza tym, pamiętaj, że te kilka lat temu blogosfera nie była aż tak popularna. Nie czytały mnie tłumy, więc nie czułam, że wystawiam się na opinię publiczną.

Kim byli Twoi pierwsi obserwatorzy?

Miałam fajne grono dziewczyn. Wszystkie prowadziłyśmy blogi i obserwowałyśmy siebie nawzajem. To było duże wsparcie.

Wiem, że poza blogiem pracujesz na kilku innych płaszczyznach. Prowadzisz m.in. magazyn dla mam „The Mother MAG”.

Tak, miał premierę dwa miesiące temu. Pierwszy drukowany numer wyjdzie prawdopodobnie późną jesienią. Jestem redaktorką naczelną tego projektu. Koordynuję pracę kilku redaktorów oraz prowadzę rozmowy z ciekawymi ludźmi. Poza tym, współpracuję z agencją reklamową. Jestem osobą, która uwielbia brać sobie zbyt wiele na głowę. Musiałam dojrzeć, aby to zrozumieć. Mój blog, magazyn i agencja to wszystko czym się zajmuję. Więcej na siebie nie biorę.

Agencja marketingowa to etat? Wiem, że nie lubisz etatów.

Tak, pisałam o tym nie raz, że etat nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem, bo zabija moją kreatywność. Do tej pory myślałam, że etat bardzo ogranicza, ale od kiedy moja obecna praca mnie znalazła, naprawdę polubiłam tę stabilizację. Pracuję na ¾ etatu. Musiałam zostawić sobie małą furtkę (śmiech).

Dobrze mieć zabezpieczenie finansowe.

Zawsze powtarzam, że pół etatu jest świetnym rozwiązaniem. Druga połowa może zostać na freelance.

Czy blog przynosi Ci dochody?

Tak, całkiem spore.

Kiedy zaczęły się pojawiać pierwsze propozycje współpracy?

Pierwsze poważniejsze przelewy zaczęły pojawiać się sporadycznie 3 lata temu, po 3 latach prowadzenia bloga. Mniej więcej od roku przychodzą do mnie regularne, konkretne współprace. Być może zarabiałabym na nim szybciej, gdyby nie przerwa na Tekstualnej. Musiałam odbudować społeczność i statystyki. Na pewno duże znaczenie w tej kwestii miał fakt, że około półtora roku temu konkretniej się sprofilowałam. Znalazłam formę blogowania, która sprawia mi przyjemność i mnie nie męczy.

Wniosek jest jeden. Aby zarabiać na blogu trzeba się sprofilować i być autentycznym.

Tak, fajnie pisać teksty, które wychodzą z głębi serca. Czytelnik szybko wyczuje czy bloger jest autentyczny. Trzeba mieć przyjemność z tego pisania, nie można się zmuszać. Poza tym, prowadząc bloga nie można myśleć wyłącznie o zarobku. Presja zarabiania pieniędzy może zabić w nas przyjemność blogowania.

Pamiętasz pierwszą komercyjną współpracę?

Oczywiście, że tak. Serwis medyczny zaproponował mi wpis sponsorowany i nie wiedziałam, jak się wycenić. Pomyślałam sobie – napiszę 200 zł. A może to za dużo? Może zjadą mi z tej ceny? (śmiech). Zgodzili się od razu. Byłam dumna z moich pierwszych 200 zł zarobionych na blogu. Na początku nie było tych współprac dużo. Przychodziły do mnie sporadycznie. Myślę, że powodem był brak sprofilowanych działań. Nie miałam na siebie do końca pomysłu. Nie byłam ani za bardzo parentingowa, bo nie wstawiałam na blog pięknych fotek mojego dziecka, ani za bardzo lifestylowa. Dość szybko do mnie dotarło, że nigdy nie będę parentingowa, bo tego po prostu nie czuję. Podobnie jak z przepisami potraw, które próbowałam wrzucać. To nie było to.

Na bloga wrzucasz wiele przemyśleń. Czasami bardzo filozoficznych.

Nie nazwałabym siebie filozofką. Mój blog opiera się na osobistych przemyśleniach. Czasami inspirują mnie historie innych kobiet, które piszą do mnie wiadomości. Lubię zabawne wpisy, idealne do porannej kawy, a innym razem poruszam poważniejsze tematy. Zawsze jednak w lekkiej i zabawnej formie.

Lubisz motywować innych?

Nie jestem pewna czy to jest mój główny cel. Bardzo lubię, gdy moje wpisy dodają innym skrzydeł. Pozytywny feedback jaki otrzymuję jest wart każdej minuty poświęconej na pisanie bloga.

 

 

Mimo wielu pozytywnych komentarzy, od czasu do czasu musisz zmierzyć się z hejtem. Jest ci przykro?

Mam dystans. Czasami zdarzają się bardzo nieprzychylne komentarze, ale patrzę wówczas na IP i bardzo często okazuje się, że wszystkie są autorstwa jednej osoby, która systematycznie lubi wbijać mi szpilkę. Lubię natomiast konstruktywną krytykę. Nie uważam, żeby moje przemyślenia były prawdą objawioną. Każdy ma swoje własne i fajnie jest na ten temat porozmawiać. Nie akceptuję jedynie bezpodstawnego hejtu, który obraża mnie lub moich czytelników.

Piszesz dość osobiste teksty. Zdarzyło się, że opublikowałaś coś, czego później żałowałaś?

Nie, ponieważ mimo lekkiej formy moje teksty są przemyślane. Wiem, co robię, klikając „opublikuj”. Gdybym napisała jeden do jednego, co o kimś myślę, na pewno byłoby to ciekawe dla czytelników, ale nie chcę tworzyć platformy do publicznej dyskusji na temat mojego życia osobistego. Kiedyś może przeczytać to moja córka. Znam granice. Jeżeli piszę coś o innych to zazwyczaj w pozytywnym aspekcie.

A jednak potrafisz umiejętnie i dosadnie komuś utrzeć nosa.

Nigdy nikogo nie obrażam, chociaż faktycznie, czasami zdarza mi się napisać osobisty i dosadny tekst. Wiem jedno, nie mam czego wstydzić się w moim życiu.

Założyłaś na Facebooku grupę „Zaczynam od nowa”. Kobiety dzielą się na niej swoimi osobistymi historiami. Bardzo często są to historie smutne. Czy założenie tej grupy wiązało się z twoimi prywatnymi doświadczeniami?

Nie, to jest odpowiedź na liczne pytania wysyłane mi w wiadomościach prywatnych. Dziewczyny pytały bezpośrednio – Monika, jak żyć? Nie czuję się na tyle kompetentna, aby komuś doradzać. Pomyślałam sobie, że skoro moje doświadczenia nie są wystarczające, to gdyby je tak pomnożyć razy 100, każda z tych kobiet znalazła by swoją odpowiedź. Dzisiaj, w grupie są ponad 4 tysiące kobiet. Wszystkie bardzo sobie pomagają nie tylko w internecie, ale również na żywo. Jestem dumna z tej społeczności. Grupa była jednym z najlepszych pomysłów w moim życiu.

Gratuluję! Dzięki tobie wiele kobiet może uzyskać wsparcie, jakiego oczekuje.

Dziękuję, chociaż mnie tam jest coraz mniej. Dziewczyny świetnie sobie radzą same. Bardzo lubię to miejsce. Tam jest dużo wsparcia i dobrej, kobiecej energii.

Monika, a ile razy ty musiałaś zaczynać od nowa w swoim życiu?

Sporo (śmiech). Pierwsze zaczynanie od nowa było związane z moim wyjazdem do Anglii. Później zaczęłam od nowa na studiach we Wrocławiu. Przeprowadziłam się tam, nie znając ani jednej osoby. Później przyjechałam do Gdańska, nie mając tutaj kompletnie nikogo, poza moim ówczesnym chłopakiem. Największą zmianą w moim życiu był jednak rozwód. Musiałam zacząć wszystko od nowa. Tylko ja i córka. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Zmieniłam mieszkanie i powiedziałam sobie, że za wszelką cenę będę szczęśliwa.

Co ci pomogło w tak trudnej chwili?

Postanowiłam, że od teraz będę robić wszystko dla siebie i dla córki. Wynajęłam mieszkanie w miejscu, o którym od dawna marzyłam. Nie rozdrapywałam ran, nie myślałam – dlaczego, kto, po co? Odpuściłam wszelkie żale do świata i ludzi. Bardzo pomogła mi rodzina, przyjaciele, praca i własne pieniądze na koncie. Niezależność finansowa to podstawa w takich sytuacjach. Będę to zawsze powtarzać.

Mimo trudnych doświadczeń wydaje się, że znajdujesz się obecnie w najlepszym dla siebie miejscu i czasie.

Nawet, gdy dzieje się źle, trzeba wyciągnąć z tego coś dobrego. Może wystarczy po prostu się nie poddawać? Nie jestem zwolennikiem teorii, żeby cieszyć się z każdego nieszczęścia, jakie nas spotyka. Myślę, że wystarczy te nieszczęścia zaakceptować, wziąć na klatę i stopniowo przepracować. Fajnie jest nie mieć pretensji do świata. Lepiej się wówczas żyje.


Źródło: tekstualna.pl

 

A jakie masz plany na niedaleką przyszłość?

Myślałam o tym wczoraj, ale naprawdę nie mam pojęcia. Ostatnio rozpoczęłam współpracę ze Stowarzyszeniem Rodzin Pelikan w ramach akcji społecznej ,,Dziecko w rozwodzie. Dostrzec. Zrozumieć. Wesprzeć.'' To mnie bardzo interesuje. Chcę poruszać ten temat na blogu w bardziej konkretny sposób. A co dalej? Nie wiem. Życie pokaże. Może napiszę książkę, kto wie? (śmiech)

 

Rozmawiała: Justyna Michalkiewicz-Waloszek

Podobał Ci się ten artykuł?
Unikalne i ekskluzywne artykuły na Twój adres E-mail.
Wysyłamy tylko wartościowe informacje. Zapisz się do newslettera!
Administratorem danych osobowych jest WhitePress sp. z o.o. z siedzibą w Bielsku-Białej, ul. Legionów 26/28, Państwa dane osobowe przetwarzane są w celu marketingowym WhitePress sp. z o.o. oraz podmiotów zainteresowanych marketingiem własnych towarów lub usług. Cel marketingowy partnerów handlowych WhitePress sp. z o.o. obejmuje m.in. informacje handlową o konferencjach i szkoleniach związanych z treściami publikowanymi w zakładce Baza Wiedzy.

Podstawą prawną przetwarzania Państwa danych osobowych jest prawnie uzasadniony cel realizowany przez Administratora oraz jego partnerów (art. 6 ust. 1 lit. f RODO).

Użytkownikom przysługują następujące prawa: prawo żądania dostępu do swoich danych, prawo do ich sprostowania, prawo do usunięcia danych, prawo do ograniczenia przetwarzania oraz prawo do przenoszenia danych. Więcej informacji na temat przetwarzania Państwa danych osobowych, w tym przysługujących Państwu uprawnień, znajdziecie Państwo w naszej Polityce prywatności.
Czytaj całość
43-300 Bielsko-Biała | ul. Legionów 26/28 | NIP: 937-266-77-97  


tel.: 33 470 30 43